Przejdź do treści

„Czasem naprawdę wystarczy powiedzieć na głos, co się czuje, żeby stała się magia.”

zawartość i idea książki

„Mama czuje” to kartonowa książeczka dla maluchów w wieku 0-3 i ich mam. Zawiera 10 rozkładówek z niepowtarzalnymi ilustracjami Ani Sobol, które w prosty i uroczy sposób obrazują 10 różnych emocji mamy (od złości, przez zmęczenie, po radość czy samotność) oraz to, jak malutkie dziecko może jej towarzyszyć w przeżywaniu ich.

Na początku książeczki znajdziecie również wierszyk dla maluszka i list, ode mnie dla mamy.

pielęgnowanie więzi

Wspólne czytanie „Mama czuje” daje przestrzeń do budowania bliskiej relacji z dzieckiem, poprzez wykonywanie gestów tulenia czy wspólnego tańca. U 2-3 latków zachęca do podjęcia w rozmowie tematu emocji i towarzyszenia bliskiej osobie w przeżywaniu ich.

Wyrażanie emocji

Wiele mam tłumi własne uczucia, zapominając, że ich dzieci potrafią je podświadomie odczytać i odzwierciedlić w swoim spokoju lub rozdrażnieniu. Nazywając emocje po imieniu, mama zrzuca z siebie napięcie i frustrację, a u dziecka pojawia się rozluźnienie i zrozumienie własnych odczuć.

nauka empatii

Chcąc, nie chcąc, małe dziecko jest głównym towarzyszem codzienności swojej mamy. Każdego dnia widzi jej radość, smutek, samotność. „Mama czuje” podpowiada jak może ono trwać przy mamie w pięknych i trudnych momentach, na miarę swoich maluszkowych kompetencji społecznych.

Pomysł na książkę

Prawda jest taka, że tekst książeczki powstał zanim pojawił się jakikolwiek pomysł czy koncepcja. Dlatego jest to projekt płynący całkowicie z serca, a nie z głowy.

Pewnego razu, w dzień jak co dzień, mój poziom frustracji sięgnął sufitu. Zwykle dzieje się tak, kiedy niewystarczająco zadbam o swoje potrzeby. Tak więc chodziłam zła jak osa, nie wypowiadając tego na głos. Władek wyczuł moje wzburzenie od samego rana, więc od rana był marudny, jęczący i płaczliwy, co oczywiście tylko wzmacniało mój gniew. Ja nie mówiłam, co czuję, bo przecież jestem super mamą, która się nie złości. A Władek nic z tego nie rozumiał, bo widział i czuł moją wściekłość, więc i on ją czuł, ale nikt nie nazwał jej po imieniu, więc ten kołowrotek kręcił się, kręcił, nabierając coraz więcej mocy i rozpędu.

Aż przyszedł wieczór. Ja marzyłam, żeby dziecko nareszcie poszło spać (przecież denerwował mnie od samego rana!), a ono jak na złość płakało coraz więcej, intensywniej i chciało być coraz bliżej mnie i tylko mnie. Mając dość tych decybeli, jego dotyku, ssania piersi i w ogóle wszystkiego, po raz pierwszy miałam szczerą ochotę wyjść z pokoju i dać mu się wypłakać do upadłego, co zawsze wzbudzało we mnie wielką odrazę. Ale ja już nie mogłam więcej i nikt nie był w stanie pomóc ani mnie, ani jemu. Nie mając już sił, ani fizycznych, ani psychicznych, powiedziałam w końcu: “Władziu, mama jest zła, wściekła, nie wyrabiam już. Ale to nie jest Twoja wina, po prostu o siebie nie zadbałam, nie musisz z tego powodu płakać.”

I stała się magia. Bo wypowiedziałam na głos, co czuję, zamiast kisić to w sobie. Bo Władek zrozumiał (chyba bardziej na poziomie energii, niż intelektu) co się ze mną dzieje, więc zrozumiał co dzieje się z nim. I przestał płakać. Wtulił się w mamę, która nareszcie pozbyła się emocjonalnego balastu i zrobiła miejsce na współczucie i ciepło. I zasnął.

Następnego dnia rano, zanim usiadłam do śniadania, wzięłam notatnik i zapisałam wszystkie emocje, które czuję. Jako mama. Łzy płynęły mi po policzku (i nadal płyną, kiedy czytam ten tekst). Napisałam też, jak maluch (na miarę swoich maluszkowych kompetencji społecznych) może się w takiej sytuacji zachować. Bo to on jest świadkiem tych emocji i najbliższym towarzyszem mamy. Dlatego chciałabym, żeby ten prosty tekst trafił do jak największej liczby mam i maluchów. Bo czasem naprawdę wystarczy powiedzieć na głos, co się czuje, żeby stała się magia.

moja misja

Muszę przyznać, że macierzyństwo jest dla mnie niezłą szkołą życia. Wiem, że ostateczną ocenę wystawi mi moje dziecko, w momencie, kiedy stanie się dorosłe. Dlatego głęboko ufam nurtowi rodzicielstwa bliskości i podążania za potrzebami dziecka, bo wiem, że chociaż jest to chyba najtrudniejsza droga dla rodzica, w odpowiednim momencie przyniesie mi wspaniałe owoce w postaci przyjacielskiej relacji z moim dzieckiem.

Wiem też, że niezwykle trudno jest być towarzyszem i nauczycielem dziecka w temacie emocji, jeśli samemu nie zadba się o swoje potrzeby. Dlatego od lat praktykuję medytację, studiuję i doświadczam zależności między emocjami a zdrowiem wg medycyny chińskiej, korzystam z psychoterapii, akupunktury, osteopatii i innych metod, które pomagają mi uporać się z tym, co niepotrzebnie zalega w moim ciele i głowie oraz uczą jak w zdrowy sposób przeżywać emocje. „Mama czuje” jest moją cegiełką, którą podaję do rąk mamom, aby nareszcie zaczęły oswajać i wyrażać na głos swoje emocje (szczególnie, że macierzyństwo potrafi niebotycznie zwiększyć ich intensywność). Uważam, że tylko w ten sposób można zbudować solidny fundament pod szczerze bliskościową relację z dzieckiem.

Z zawodu jestem terapeutką japońskiego masażu meridianów Zen Shiatsu oraz akupunkturzystką w rodzinnym gabinecie w sercu Wrocławia, Masażowni Wrocław. To tutaj używam swoich chińskich super mocy, żeby pozbawiać pacjentów napięć i dolegliwości, które kryją się w ciele i w umyśle. Moje doświadczenie w pracy potwierdza tezę, że ogromna część naszych codziennych dolegliwości ma swoje źródło w niewłaściwym przeżywaniu emocji. Jesteśmy nauczeni tego, aby dzielić je na te dobre lub złe, tłumić lub zamrażać, nie wiedząc, że emocje to po prostu energia, która może przejść przez nasze ciało lub zagnieździć się w nim na długie lata, prowadząc w konsekwencji do choroby. Mam szczerą nadzieję, że „Mama czuje” stanie się impulsem do publicznego podejmowania trudnego tematu emocji mamy oraz do zadbania o swoje zdrowie na każdym poziomie, zaczynając od poziomu uczuć.

ilustracje

Zawsze podkreślam, że “Mama czuje” jest w równym stopniu książeczką dla dziecka, jak i dla mamy. I było to dla mnie ważne, żeby w zakresie ilustracji zaspokoić swoje, kobiece wrażenia estetyczne. Szukałam też kogoś, kto doskonale rozumie emocje, o których piszę i kto potrafi rysunkiem przekazać pewien bliski mi rodzaj wrażliwości.

W ten sposób trafiłam na Anię Sobol. Odpowiedziała na moje ogłoszenie w grupie. Nieśmiało, z dużym niedowierzaniem, że mogłabym wybrać jej prace. Z zawodu biotechnolog, malująca magiczne obrazki w czasie, kiedy dwójka jej maluchów śpi. A ja od razu wiedziałam, że to jest dokładnie ta osoba, ta wrażliwość, ta kreska i kolorystyka, którą chciałabym mieć w “Mama czuje”.

I tak samo, jak nie mogłam się doczekać próbnego obrazka, tak samo czekałam na każdy kolejny, z wypiekami na twarzy. I rozpływam się nad każdym z nich, bo z wszystkich narysowanych min, zabawek, z najmniejszego detalu, bije siła matczynych uczuć, szczególnie tej miłości, która jest nie do podrobienia.

Jeśli Ciebie również zauroczył talent i wrażliwość Ani, chcesz nawiązać z nią współpracę lub po prostu wyrazić zachwyt nad jej pracą, możesz odnaleźć jej profil na Instagramie @bzowa.jpg